Do tej pory oleje stosowałam sporadycznie, z reguły pod postacią olejowego serum w sprayu. Teraz zdecydowałam się nakładać olej na kilka godzin przed nałożeniem maski lub odżywki (jeszcze nie wiem, którą lub które wybiorę) lub też dodawać odrobinę oleju do maski.
Jeśli zaś chodzi o skrzypokrzywę, to będzie to już moje trzecie podejście. Za pierwszym razem były to trzy tygodnie, a drugi zaledwie tydzień. Myślę, że tak szybka rezygnacja była spowodowana tym, że za dużo czasu pochłaniało samo zaparzenie ziółek, bo w sumie zajmowało mi to pół godziny.
Spróbuję jeszcze raz w takim trybie, jakim robiłam to ostatnim razem, czyli gotowanie suszonego skrzypu przez 15 minut, a następnie zaparzanie suszonej pokrzywy w owym wywarze przez kolejne 15 minut. Jeśli się nie uda w ten sposób, będę całość po prostu zalewać wrzątkiem i zaparzać przez 10-15 minut. W każdym bądź razie, teraz musi mi się udać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz