1 marca 2015

EKSPERYMENTALNA WŁOSOWA NIEDZIELA

Uwielbiam niedzielne popołudnia, które wprowadzają taką leniwą atmosferę, mimo iż do lenistwa mi daleko. Z reguły niedziele są dla mnie najbardziej pracowite, bo lubię odkładać wszystko na ostatnią chwilę.

Tak też, mimo iż spędziłam cały dzisiejszy dzień w towarzystwie prawa cywilnego, nie omieszkałam znaleźć choć odrobiny czasu na małe, domowe, włosowe SPA. Tym bardziej, że dzisiaj pierwszy dzień marca!


Dzień zaczęłam bardzo wcześnie, jak na niedzielę oczywiście. Około godziny 8.00 nałożyłam na całą długość włosów z pominięciem skalpu olejek Sesa, po półtorej godziny zrobiłam płukankę miodową, a następnie nałożyłam maskę BIOVAX jedwab + kreatyna na pół godziny pod czepek i ręcznik. Po upływie tego czasu umyłam głowę rozcieńczonym szamponem z SLES (Gliss Kur Ultimate Volume). 

Nie nałożyłam Sesy na skalp głównie z powodu wielu ziół, które znajdują się w jej składzie, obawiałam się, że mogą go po prostu podrażnić i przesuszyć. W sumie to na włosy też się bałam go nakładać, jednak po przeczytaniu tylu pozytywnych opinii zdecydowałam się zaryzykować (to się nazywa życie na krawędzi).

Kiedy zdjęłam ręcznik i dosłownie po pół godziny w większości moje końcówki były suche, a wśród nich było masa blond i rudych refleksów, miałam wrażenie, że moje najgorsze obawy wreszcie się spełniają. W dotyku włosy były twarde i suche. Dla ratowania sytuacji szybko pobiegłam po olej arganowy i wtarłam krople w końcówki. Efekt?

No nie jest najgorzej, tym bardziej, że spodziewałam się siana na głowie. Włosy są nawet miłe w dotyku, po uczesaniu dzikiem puszą się tylko tyle, ile widać na zdjęciu. Widoczne są też stronki, mimo że dosłownie chwilę "przed" się rozczesywałam. Oprócz tego też znaczne odkształcenia, jako pozostałość po warkoczu, skręt był o wiele lepszy tuż po umyciu, gdybym wiedziała, to zapewne bym ich nie zaplatała. 

Podsumowując: siedząc przez dwie godziny z Sesą na głowie maiłam wrażenie, że przeniosłam się do jakieś meliny, albo starego i zapomnianego przez świat dworca PKP, gdzie wszech obecne są opary moczu bezdomnych. Po umyciu włosów i zdjęciu ręcznika, miałam ochotę z miejsca wyrzucić olejek do kosza na śmieci. Jednak patrząc na efekt końcowy, co prawda tylnej części ciała nie urywa, a staniki nie latają, to i tak zdecyduję się powtórzyć zabieg, wprowadzając jakieś drobne zmiany, aby (mam nadzieję) uzyskać lepsze efekty. 
Tak w ogóle to mam wrażenie, że ręce dalej mi cuchną moczem...

2 komentarze:

  1. Ja z jednej strony chciałabym wypróbować sesę, ale boję się, czy wytrzymam z tym zapachem... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie dzisiaj myłam trzeci raz włosy od tego czasu i dalej czułam smrodek..

      Usuń