1 maja 2015

MARZEC I KWIECIEŃ MIESIĄCAMI OLEJOWANIA ORAZ PICIA SKRZYPOKRZYWY - PODSUMOWANIE!

Postaram się to zrobić szybko, zwięźle i na temat. 
Przez dwa miesiące dzielnie olejowałam włosy, zarówno przed myciem (każdym!), jak również profilaktycznie na końcówki zamiast jedwabu, czy silikonowego serum.
W sumie zużyłam buteleczkę o pojemności 30 ml oleju arganowego oraz 30g oleju ze słodkich migdałów, pod koniec akcji skusiłam się również na użycie oleju z nasion bawełny, który od dłuższego czasu zalegał u mnie w lodówce, czekając na swoją kolej. Zawsze zniechęcał mnie jego specyficzny zapach, w moim mniemaniu dość nieprzyjemny. W sumie poszło go ok. pół buteleczki, czyli jakieś 15 ml.
Zgłaszając się do akcji zadeklarowałam się, że będę używać wyżej wymienione oleje, tzn. arganowy i ze słodkich migdałów, ponadto w programie miał być jeszcze olejek Sesa. Niestety moja przygoda z tym produktem skończyła się na jednorazowej przygodzie i jak na razie nie planuję jej powtarzać. Zapach Sesy utrzymywał mi się na włosach przez parę tygodni, co było dla mnie dużym dyskomfortem, efektów też jakiś spektakularnych nie było, a nawet jeśli, to raczej bardziej negatywne, aniżeli pozytywne. 
Głównie oleje mieszałam z maską w proporcjach o jakich pisałam tutaj, którą następnie "wprasowywałam" dłońmi. Zdarzało mi się też używać olejowego serum własnej produkcji, znacznie rzadziej decydowałam się na metodę: olej - płukanka - maska - mycie, najzwyczajniej w świecie zajmowała mi zbyt dużo czasu.
Już ostatnio dodawałam zdjęcia obrazujące stan włosów w lutym i kwietniu, ale z racji tego, że nie mogę się na nie napatrzyć, pokuszę się o powtórkę + jeszcze zdjęcie z dzisiaj (nawet nie miałam czasu ich rozczesać) dla pełnego podsumowana.


Jeśli chodzi o efekty, to jeszcze w marcu myślałam, że cały mój wysiłek i poświęcony czas ulatuje gdzieś do atmosfery i żadnego pożytku z tego nie mam. Dopiero kiedy zapoznałam się ze zdjęciami z lutego i porównałam je zarówno z tymi z połowy kwietnia, jak i dzisiejszymi dostrzegłam, że jednak są efekty i to spore. Szczególnie zadowolona jestem ze stanu końcówek, które wcześniej musiałam podcinać średnio co półtorej miesiąca, ponieważ był już w opłakanym stanie. Aktualnie po dwóch i pół miesiąca od cięcia ciągle dobrze się trzymają, oby tak dalej! Ponadto włosy są miękkie w dotyku i wydają się być ogólnie w dobrej kondycji.
Moją zmorą ciągle pozostaje puszenie i brak odpowiedniego dociążenia, szczególnie jeśli chodzi o pasemka włosów znajdujące się przy twarzy. 
Oczywiście mam zamiar dalej olejować włosy regularnie, myślę, że poniekąd weszło mi to w nawyk i patrząc na to z perspektywy czasu jest rewelacyjną sprawą! W tym miejscu muszę podziękować Anicie z bloga rhefresh za to, że mogłam wziąć udział w tej wspaniałej akcji.

Co do skrzypokrzywy, to wytrzymałam zaledwie miesiąc, a później kompletnie zapomniałam o jej piciu! Chociaż teraz, kiedy mamy taką piękną wiosnę i lada moment na ryneczkach pojawią się pyszne truskawki i inne owoce, o wiele bardziej kuszące wydaje się picie koktajlów z ziarenkami siemienia lnianego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz