15 marca 2015

NIEDZIELA NIE TYLKO DLA WŁOSÓW

Dzisiaj odrobiną dobroci i wolnego czasu obdarowałam nie tylko włosy. Skapnęło się też trochę twarzy i stopom.

Zacznę od włosów. Rano je naolejowałam olejem ze słodkich migdałów, zawinęłam w koczek ślimaczek i tak pochodziłam do 18. Następnie spryskałam odżywką b/s BIOVAX do włosów suchych i zniszczonych, która prawdę powiedziawszy na mojej głowie nadaje się tylko do tego... Na to nałożyłam maskę z tej samej serii, do której dolałam 1ml oleju z avocado oraz jedną ampułkę lecytyny, to z kolei wprasowałam metodą Anwen. Kolejnym krokiem był peeling cukrowy na bazie szamponu BabyDream oraz odżywka Isana Professional Oil Care. Cały rytuał mycia zakończyłam płukanką miodowo-cynamonową (1 łyżka miodu, 1 łyżeczka cynamonu, 2 szklanki wody).




Nawiasem mówiąc z płukanką cynamonową pierwszy raz miałam do czynienia w ostatni piątek. Włosy pięknie pachniały przez całe dwa dni, aż do dzisiejszego dnia. Jednak nie obyło się bez małego incydentu, mianowicie mokrymi dłońmi od płukanki przetarłam twarz, w efekcie przez dwie godziny wyglądałam, jak z okropnym poparzeniem słonecznym. Ofiarom padł również ręcznik, który wygląda dość dwuznacznie i nieestetycznie z brązowymi plamami, mam nadzieję, że jednak się dopierze. Ogólnie byłam bardzo zadowolona z efektu, dlatego też dzisiaj postanowiłam powtórzyć ten zabieg, z tym, że dodałam jeszcze trochę miodu.
Na koniec jeszcze zastosowałam tonik wzmacniający Babuszki Agafii, rozmasowałam skalp Tangle Teezerem i wtarłam kroplę oleju arganowego w końcówki. No i to na tyle jeśli chodzi o włosy.

Jeśli zaś chodzi o twarz, to wreszcie zebrałam się na peeling, który powinnam wykonać już dawno temu. Tak też na pierwszy ogień poszedł peeling do twarzy z pudrem z pestek moreli z Yves Rocher, zaraz po nim ddświeżająco-chłodząca maseczka z wyciągiem z żurawiny, którą wcześniej wstawiłam na chwilkę do zamrażarki, na buzi potrzymałam przez około 5 minut.

W tym czasie przygotowałam kąpiel dla moich stópek z sokiem z połowy cytryny i kilkoma kroplami oleju ze słodkich migdałów.
Następnie ponownie zajęłam się kwestią twarzy. Zmyłam maseczkę, dodatkowo przemyłam jeszcze twarz tonikiem oczyszczająco-ściągającym neem Himalaya, który swoją drogą rewelacyjnie podziałał na moją cerę, ostatnią "atrakcją" był krem, który stosuje na co dzień.
Jeśli chodzi o stopy, to było jeszcze ścieranie, które ostatnimi czasy zaniedbałam jak całą resztę oraz balsam do ciała, bo krem się skończył :<
Szału nie było z tą pielęgnacją, swoją drogą muszę pomyśleć o czym poważniejszym, co nie zmienia faktu, że czuję się o wiele lepiej, czyściej i bardziej miękko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz